Pokazuje: 1 - 6 of 6 WYNIKÓW

Głos płynący na Spitsbergen. Rozmowa z Zofią Bunsch-Makarewicz

Zofia Bunsch-Makarewicz i Zofia Makarewicz

Zimą mężczyznom doskwierał przygnębiający brak słońca. Wyraźnie widoczne były zmiany nastrojów. Polarnicy spodziewali się w Hornsundzie niższych temperatur. Byli zaskoczeni, że nie dochodziły do minus pięćdziesięciu stopni. Ich zachwyt wzbudziła za to szalenie kolorowa wiosna. O tej porze 1958  roku Zofia Bunsch-Makarewicz w audycji „Halo, Spitsbergen” dyktuje polarnikom, a w tym swojemu mężowi, przepis na pączki.

Z głębokim żalem żegnamy Tadeusza Makarewicza. Meteorologa, uczestnika polskiej wyprawy założycielskiej na Spitsbergen, współautora książki ,,Halo, Spitsbergen!”

Z wielkim smutkiem i żalem dzielę się informacją przekazaną przez Katarzynę Makarewicz. 6 maja 2025 roku, trzy tygodnie po swoich 97. urodzinach zmarł Tadeusz Makarewicz- meteorolog, uczestnik pionierskiej wyprawy na Spitsbergen w latach 1957-1958, miłośnik Spitsbergenu, współautor książki ,,Halo, Spitsbergen!”. Rodzinie i Bliskim składamy wyrazy ogromnego współczucia.

Tadeusz Makarewicz i Jerzy Jasnorzewski

„Wojny między psami i niedźwiedziami nie było nigdy”. Tadeusz Makarewicz o wyprawie założycielskiej na Spitsbergen w latach 1957-1958

Jest rok 1957. Stanisław Siedlecki jako kierownik organizuje wyprawę polarną na Spitsbergen, która odbywa się w ramach Międzynarodowego Roku Geofizycznego. Do Zatoki Białego Niedźwiedzia przenosi się trzydziestosiedmioosobowa grupa Polaków, którzy zakładają Polską Stację Polarną w Hornsund oraz prowadzą badania w swoich dziedzinach. Wśród dziesięciu śmiałków, pozostałych w grupie zimującej, znajduje się trzydziestoletni wtedy meteorolog Tadeusz Makarewicz, który w trakcie trwania wyprawy wspólnie z Romanem Trechcińskim pisze książkę „Halo, Spitsbergen”.

Svalbard: Zuza Paradowska i Major

Svalbard ułatwia zamrożenie życiowego bagażu. Wysiadłam z samolotu, policzki otulił mróz, a serce pozbyło się ciężkiego kamienia

rudne sytuacje życiowe to właśnie tematy, które porusza się w trudnych warunkach klimatycznych. Prawdopodobnie większość z nas potrzebuje prawdziwego terapeuty, ale my wybieramy terapię mrozem, pasjami i z Matką Naturą. Kocham Svalbard za to, że pozwala się zatrzymać. Nie muszę nigdzie pędzić. Mam czas na zamrożenie każdej pozytywnej emocji i każdej chwili wzruszenia.