Książki, które pozwalają na poznanie obyczajów, poczynań i języka rodaków sprzed ponad stu lat to wspaniałe doświadczenie dla czytelników. Tytuły, które łączą owe atrybuty z zamiłowaniem do podróżowania w strefy polarne, zdarzają się bardzo rzadko, można rzec zaledwie jeden raz. „Wspomnienia z wycieczki na Szpicberg i pobrzeża Norwegji” to dzieło tak bogate, że trudno się od niego oderwać. Tropów prowadzących w rozwinięcie historii podanych w książce można mnożyć bez liku.
Franciszek Ludwik Neugebauer był polskim ginekologiem, który po studiach rozpoczął wędrówkę po Europie. Powróciwszy w 1881 roku do Królestwa Polskiego, podjął pracę w Szpitalu św. Ducha w Warszawie i następnie w 1897 roku objął rolę ordynatora kliniki ginekologicznej w Szpitalu Ewangelickim na Muranowie.
Wspomnienia dr. Neugebauera wydano w Warszawie w 1903 roku. Dokładnie w tym roku Polka Maria Skłodowska-Curie otrzymała Nagrodę Nobla, a w Warszawie powstało pierwsze kino. Obywatel świata postanowił wyprawić się na Szpicberg w 1900 roku, gdyż dość miał w swoim doświadczeniu Paryża, w którym jak pisze „tłoczy się po ulicach wśród upałów niebywałych przeszło miljon ludzi”. Ten właśnie pomysł zaowocował herbacianymi karteluszkami, które my w 2024 roku, możemy chłonąć jak oszaleli.
Autor książki nie wyprawił się na wycieczkę sam. Towarzystwa dotrzymywali mu bowiem jego żona, teść Gustaw Tschinkel z Kalisza, Zofja Kindler z Łodzi oraz Leon Scheller dentysta z Warszawy. Co ciekawe według przypuszczeń Neugebauera wcześniej taką podróż odbyli pan Jantzen z Warszawy i pan Repphan z Kalisza. Dobrze zaznaczyć tu, że wycieczki na północ organizowane były wówczas przez Towarzystwo Hamburg-Amerykaline, a ich statek do Arktyki pływał z turystami już od 1895 roku.
Zupełnie nie bez wartości jest fakt, który Neugebauer podaje w książce, że na wycieczkę zabrał on ze sobą aparat kodak. Dzięki temu poza barwnym opisem historii i rysunkami z pokładu statku – uwieczniającymi grę w krokieta, bal, koncert – czytelnicy zobaczą też jedyne w swoim rodzaju, zdjęcia ze Spitsbergenu wykonane przez Polaka i pochodzące z 1900 roku.
Franciszek Ludwik Neugebauer nie jest turystą podrzędnym, oddającym się rozrywkom wyłącznie na pokładzie. Schodzi ze statku, zwiedza miasta, poznaje miejscowe ludy, a nawet podróżuje mniejszymi statkami. Każdą z tych przygód dokładnie opisuje we wspomnieniach. Czytelnik odkryje wśród nich informacje na temat ówczesnego Trondhjem, czy miasteczka Kristjansund, pozna obyczaje norweskich chłopów, a nawet zobaczy zdjęcia „jurty lapońskiej pod Tromsoe”.
Spitsbergen malowany słowami Neugebauera, który wspomaga się opisami z przewodnika doktora Gutmanna, nie należy wówczas do żadnego kraju. Osobliwości dotyczące tych ziem, jak i samej podróży po jej połaciach to nietuzinkowa gratka dla koneserów historii.
Książka znajduje się TUTAJ.
Kontynuuj podróż:
- Bal niedźwiedzi i tłumy śpiących świń o ogromnych rozmiarach. Dlaczego „Królowa Śniegu” Hansa Christiana Andersena jest ze Svalbardu?
- „Wojny między psami i niedźwiedziami nie było nigdy”. Tadeusz Makarewicz o wyprawie założycielskiej na Spitsbergen w latach 1957-1958
- „Północ jest jak historia, którą chce się usłyszeć przed snem”. Fotograf Arktyki Denis Jurison o nietkniętej naturze, niesamowitych ludziach i estetyce ucieczki