Ścieżkami Svalbardu. Opowieści przewodników: Sebastian Bach

Nie wszyscy przeżyli tu spotkanie z niedźwiedziem polarnym. Świadectwem są pomniki i smak cierpienia, który poznać mogli tylko ci, którzy na Svalbardzie utracili bliskich. Mimo to wciąż przybywają tu turyści podchodzący do tego miejsca beztrosko. Niektórzy nie wiedzą, gdzie są,  inni pojawiają się z myślą wzięcia udziału w wycieczce, podczas której poluje się na białe niedźwiedzie. A te nie są tu jedynym zagrożeniem dla człowieka. Ekstremalne temperatury, szybko zmieniające się warunki pogodowe, trudny teren i zmiany klimatyczne wywołujące topnienie wieloletniej zmarzliny powodują, że ziemia ta, choć zapierająca dech w piersiach, bywa też niegościnna. Warto po niej stąpać z osobą wiedzącą, jak poruszać się w takich okolicznościach. Jedną z nich jest Sebastian Bach, przewodnik mieszkający w Longyearbyen.  W ramach cyklu „Ścieżkami Svalbardu. Opowieści przewodników” porozmawialiśmy o historiach, które mógł napisać tylko Svalbard.

Tym razem pytania zadali również czytelnicy. I tak z niniejszego wywiadu dowiedzieć się można między innymi, jakie wyzwania niesie praca w tak ekstremalnych warunkach oraz jaką odzież i wyposażenie należy zabrać ze sobą, aby być odpowiednio przygotowanym na zmienną pogodę w svalbardzkiej rzeczywistości. Trwałe pojęcia, takie jak niegdyś wieczna zmarzlina, na naszych oczach zmieniają się w przymiotniki o ulotnym kształcie. Coraz więcej osób pragnie obecności w nietkniętej, dzikiej Arktyce, ale czy przez to właśnie nie traci ona tego charakteru? Zagarniając kolejne tak delikatne miejsce na Ziemi, warto przynajmniej nie być ignorantem i dać się prowadzić przez tych, którzy wiedzą, jak stąpać po nim z należytym szacunkiem.

Ścieżki na Svalbard bywają różne. Jaka była twoja i co sprawiło, że zdecydowałeś się tu zamieszkać?

Zanim przyjechałem tutaj, dziesięć lat mieszkałem w Stavanger. Zdecydowałem się wyprowadzić, a zawsze podobała mi się północna Norwegia. Na początku myślałem o Tromsø. Wcześniej mieszkała tu jednak Anna, którą zapytałem, jak żyje się na Svalbardzie. Dowiedziawszy się, że jestem zainteresowany, zaczęła wysyłać mi ogłoszenia o pracę. Pierwszą dostałem w restauracji jako menadżer. Złożyłem rezygnację w Stavanger i szóstego stycznia, w środku ciemnego sezonu, przeprowadziłem się na Svalbard.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Brzmi fajnie, często osoby, z którymi rozmawiam na temat poszukiwania pracy na Svalbardzie, mówią, że trudno jest ją tu znaleźć.

Problem polega na tym, że środowisko jest trochę zamknięte. Nie wszystkie ogłoszenia o pracę są na grupach facebookowych. Często jest też tak, że zatrudniającym trudno jest zaufać komuś zupełnie niezwiązanemu ze Svalbardem. Nie wiadomo, czy taka osoba sobie poradzi. Z polecenia łatwiej tu kogoś przyprowadzić.

Możesz zdradzić nazwę restauracji?

Restauracja nazywa się Gruvelageret. To stary magazyn górniczy, który – idąc w kierunku lodowca – znajduje się za restauracją Huset. Jesteśmy już poza strefą bezpieczeństwa bez niedźwiedzia polarnego. Lubię historię, więc kiedy mam gości, chętnie ją opowiadam. Gościnność, wiedza o Svalbardzie i tutejszej rzeczywistości w połączeniu z dużą przyjemnością dzielenia się tymi rzeczami oraz ogólna otwartość sprawiły, że w końcu zdecydowałem się również na pracę jako przewodnik.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Na Facebooku jest grupa, w której mieszkańcy Longyearbyen umawiają się na piesze wycieczki. Tam również pojawiasz się jako przewodnik.

To świetna oferta dla ludzi, którzy są tutaj nowi albo chcą spędzać czas inaczej niż w barze, chcą być aktywni. Lekkie wycieczki odbywają się w każdy poniedziałek. W środy te bardziej zaawansowane. Wtedy wchodzimy na okoliczne szczyty.

Poznałeś w ten sposób dużo nowych osób?

Często zbierają się te same osoby. Szczególnie w środy spotykają się te, które naprawdę szybko chodzą. Nowe twarze z  różnych środowisk też się pojawiają i to jest fajne. Właśnie ukończyłem półroczny kurs na ratownika oddziału Norweskiego Czerwonego Krzyża. To specjalna grupa, do której dostałem się na początku września. Przez trzy miesiące uczyłem się na przykład pierwszej pomocy i szukania zaginionych w lawinach.

Turystyka na Svalbardzie opiera się na przyrodzie. Zabierasz gości na spacery na łonie natury. Taka praca wymaga wiedzy i odpowiednich kompetencji, aby móc ocenić ryzyko i zapewnić bezpieczeństwo. Opowiedz o kursach, które musiałeś przejść, by móc spełniać się w roli przewodnika.

Kurs Norweskiego Czerwonego Krzyża  porusza różne zagadnienia. Skupia na pierwszej pomocy, poszukiwaniu zaginionych osób w trudnych warunkach pogodowych, czy współpracy z ratownikami pracującymi w helikopterach. Kursy obejmują też wszystkie aspekty ratownictwa bez kontaktu telefonicznego, z kontaktem radiowym. Niedawno spaliśmy cały weekend w namiocie przy -27 °C. W trakcie akcji zdarzają się sytuacje, że trzeba zostać na noc i poradzić sobie fizycznie oraz psychicznie. Podczas szkoleń poruszana jest naprawdę rozmaita problematyka. Ważne jest samo poruszanie się po Svalbardzie, zagadnienia związane ze skuterami i  GPS.

Jak wygląda spanie w namiocie przy -27°C?

Częścią szkolenia podstawowego dla przewodników, które trwa tydzień, jest wypad pod namiot. Jedną noc spędza się w jamie u zbocza góry. W śniegu wykopuje się tunel, w którym można spędzić noc. Trzeba mieć śpiwór przystosowany do spania w -35°C, wiatroszczelny, ocieplający materiał i karimatę. Jeśli przemieszczamy się na skuterach mamy też bardzo ciepły skafander. Służy jako izolacja pod śpiwór w namiocie. Teraz było bardzo zimo, ale nie było wiatru. W lutym byłem pierwszy raz pod namiotem. Wtedy z kolei nie było zimno, ale wiał silny wiatr. Musieliśmy zabezpieczyć namioty dodatkowymi śledziami.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Noc spędzona w tak niskiej temperaturze w namiocie to spanie, czy tylko trwanie do rana?

Zależy od osobowości. Fizycznie i psychicznie nie miałem z tym żadnego problemu. Niektórzy nie spali w ogóle, niektórzy tylko trochę. Na kursie Czerwonego Krzyża pośród dwudziestu osób byłem jedną z trzech, które naprawdę spały. Oczywiście jest pewnie jakaś granica temperatury, przy której nie da się spać, ale z dobrym sprzętem i nastawieniem można próbować.

Spaliście poza strefą bezpieczeństwa?

Tak, ustalane są wtedy warty, które czuwają przed nadejściem niedźwiedzia. Losowo wybieraliśmy, kto bierze zmianę i tak staliśmy.

Z perspektywy przewodnika, jak zachowasz się, gdy idąc z grupą, napotkasz niedźwiedzia?

Pomimo że niedźwiedzi na Spitsbergenie, wbrew powszechnej wiedzy, jest około 300, istnieje duża szansa, że takie spotkanie się wydarzy. Nie wiem, czy odpowiedniego zachowania da się nauczyć. Trzeba ćwiczyć cały czas, bo wszystko polega na tym, by tego niedźwiedzia nie zabić. Używa się rakietnicy i robi się dużo hałasu, żeby przestraszył się i odszedł w drugą stronę. Te zwierzęta są pod ochroną i nie powinno się ich zabijać, a jeżeli już do tego dojdzie, zaczyna się dochodzenie. Jeśli nie było się odpowiednio przygotowanym na spotkanie z niedźwiedziem albo zrobiło się coś źle, gubernator Svalbardu wystawia mandat.

Między mieszkańcami Svalbardu krążą historie związane z bliskimi spotkaniami z niedźwiedziami?

Zdarzają się takie historie na przykład wśród przewodników. Jedna z grup miała sprawdzać grubość lodu na wschodnim wybrzeżu. Przyszedł niedźwiedź i ugryzł jednego z nich w głowę. Oczywiście miał na sobie kask. Historii jest dużo, ale trzeba słuchać ich z przymrużeniem oka, ponieważ nie wszystko, co mówią ludzie, to prawda. Przekazuje się je z ust do ust i powstają plotki. Znam też sprawdzoną historię sprzed dwóch lat z Pyramiden. Niedźwiedź zaatakował francuską turystykę. Przeżyła, a potem napisali o tym w gazecie.

Jakie są największe wyzwania dla przewodnika prowadzącego wycieczkę w tak ekstremalnych warunkach?

Największym wyzwaniem oprócz niedźwiedzi, jest właśnie bezpieczeństwo gości, którzy często nie  zdają sobie sprawy, gdzie są i że warunki mogą być naprawdę trudne. Przed każdą wycieczką trzeba opowiedzieć gościom, co mają robić, kiedy się np. zgubią. Oprócz tego pojawiają się odmrożenia. Dwa tygodnie temu sam odmroziłem sobie palec. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki nie wróciłem do domu.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Podczas długiej wycieczki?

Nie, to był zwykły haik. Łącznie szedłem może około sześciu godzin. Był to jeden z tych pierwszych dni ze sporym wiatrem, z odczuwalną temperaturą około -40°C. Bezpieczeństwo jest tutaj najbardziej wyzwaniowym aspektem. Goście polegają na przewodniku, ufają mu i to usypia ich czujność.

Widoki z okolicznych szczytów zapierają dech w piersiach. Widzisz to wszystko nietknięte, szczyty ośnieżone zimą  albo lekko ośnieżone latem. Światło zmienia się tak szybko, że to samo miejsce może codziennie wyglądać inaczej.

Trochę z innej beczki, jaki jest twój ulubiony szlak na Svalbardzie?

Tutaj nawet góry dookoła miasta są spektakularne. Widoki z okolicznych szczytów zapierają dech w piersiach. Widzisz to wszystko nietknięte, szczyty ośnieżone zimą  albo lekko ośnieżone latem. Światło zmienia się tak szybko, że to samo miejsce może codziennie wyglądać inaczej.

Noc polarna, pastelowy luty, czy lato? Który sezon według ciebie jest najkorzystniejszy na odwiedzenie Svalbardu?

Solvinter, czyli słoneczna zima, która zaczyna się od końca lutego i trwa do połowy maja. Jest słonecznie, ale leży bardzo dużo śniegu i można jeździć skuterem, dzięki czemu dzikość Svalbardu jest bardziej dostępna. W tym czasie jest najwięcej turystów. Lubię ciemny sezon, ale nie jestem jego superfanem. Jest przytulnie i ładnie choćby ze względu na zorzę polarną, ale bez rutyny i dobrego zaplanowania dni, można spać 24 godziny na dobę.

Jak zatem wygląda twoja rutyna nocy polarnej? Jak wygląda dzień Sebastiana w Longyearbyen?

Lubię szybko wstawać. Moja dziewczyna wstaje o siódmej rano do pracy, więc dla mnie też jest to normalna godzina. W restauracji pracuję w godzinach wieczornych, ale staram się zrobić jak najwięcej przed pracą, chociażby trening. W ciemnym sezonie organizuje się dla mieszkańców dużo ciekawych aktywności. Wykłady, kursy, specjalne wydarzenia w restauracjach.

Jeśli nie ma lodu, niedźwiedziom trudno jest upolować coś do jedzenia. Obecnie coraz częściej zdarza się, że zjadają renifery. Wcześniej nie miało to miejsca. Jeśli nie mają skąd wziąć pożywienia, szukają go w mieście albo w hyttach. Wchodzą do domków letniskowych i szperają, co jest oczywiście dodatkowym zagrożeniem dla ludzi.

Patrząc w przyszłość, jakie są największe wyzwania w obliczu rosnących obaw, dotyczących zmian klimatycznych i zrównoważonego rozwoju środowiska?

Największym wyzwaniem jest rosnąca temperatura i brak lodu, który jest bazą dla niedźwiedzi i ich pożywienia, czyli fok. Jeśli nie ma lodu, niedźwiedziom trudno jest upolować coś do jedzenia. Obecnie coraz częściej zdarza się, że zjadają renifery. Wcześniej nie miało to miejsca. Jeśli nie mają skąd wziąć pożywienia, szukają go w mieście albo w hyttach. Wchodzą do domków letniskowych i szperają, co jest oczywiście dodatkowym zagrożeniem dla ludzi. Z drugiej strony mieliśmy teraz taki luty, jakiego nie było od 2008 roku. Zamarzł fiord przy Longyearbyen. Wszyscy byli pod wrażeniem, ale tak na większą skalę rejestrujemy rosnącą temperaturę, co nie jest korzystne dla żadnego stworzenia tutaj. Nie powinny musieć się adaptować do tego wszystkiego.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Jakiego rodzaju odzież i wyposażenie należy zabrać ze sobą, aby być odpowiednio przygotowanym na zmienną pogodę i warunki na Svalbardzie?

Jeśli mówimy o wycieczkach skuterowych, podstawą są dobre ubrania zimowe, puchowa kurtka, odzież termiczna, wełniane skarpety. Wynajmujący skutery dostają też kombinezony jednoczęściowe. Jeżeli chodzi o piesze wycieczki, warto pamiętać o grubszych spodniach, wełnianym swetrze, kominie, rękawiczkach. Fajne są te ekspedycyjne, gdzie jeden palec jest osobno i reszta razem. Wtedy palce ogrzewają się od siebie. Na rynku są bardzo popularne jednorazowe ogrzewacze do stóp i dłoni. Jeden kosztuje tu 30 koron, a działa przez 8 godzin. Przykleja się go do skarpetki i wkłada do buta. Mało osób wie, ale dobrze sprawdzają się też worki foliowe do butów. Działają jak dodatkowa izolacja. Noga się poci, a ciepło pozostaje w środku. Są też atutem, kiedy przemakają buty.

Czas na pytania od czytelników. Czy jest opcja trekkingu do Barentsburga, ale nie wybrzeżem jak wszyscy, lecz bardziej na przełaj, przez Sarkofagen, Colesdalen i dalej na zachód?

Przyjmijmy, że mówimy o lecie. Może być to do zrobienia, ale ta popularna droga prowadzi wybrzeżem. W opcji przełajowej napotkamy dużo rzek w dolinach. Przeprawianie się przez nie może być pewnym wyzwaniem. Dodatkowo pojawia się jeszcze jeden problem. Wcześniej w Colesdalen można było zostać  na noc w opuszczonych budynkach. Teraz wszystkie są zamknięte przez gubernatora, więc nie można do nich wchodzić.

Czy na Spitsbergenie można wchodzić na otaczające szczyty górskie? Czy wymaga to opieki przewodnika lub jakiegoś pozwolenia, czy też można to zrobić samodzielnie?

Wszędzie można się poruszać, gdzie dusza zapragnie, ale jeżeli człowiek jest nieprzygotowany, w razie spotkania z niedźwiedziem może mieć problem. Na Platåfjellet znajduje się pomnik upamiętniający kobietę, którą zabił niedźwiedź. Nie jest tak, że po wyjściu poza znak niedźwiedzia dostanie się mandat, ale racjonalnie uzasadnione jest posiadanie przynajmniej racy, nawet jeśli wychodzi się na najbliższe szczyty.

Jakie szlaki obrać i kiedy jest najlepszy czas na skutery śnieżne?

Najlepszy czas na skutery to końcówka lutego, marzec, kwiecień i początek maja. W zeszłym roku na ostatnią prywatną wycieczkę wyruszyłem około 20 maja, ale było już bardzo mokro. Touroperatorzy  oferują wyjazdy raczej do końca kwietnia. Popularna wycieczka na skuterze odbywa się na wschodnie wybrzeże. Jest to około dziesięciu godzin drogi. Popularne są te do Sassendalen, do Barentsburga lub w stronę Pyramiden.

Jakich turystów nie lubi Svalbard?

Ignorantów. Tych, którzy nie wiedzą, gdzie są, nie szanują natury i  kultury.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Spotkałeś kogoś takiego?

Tak, dużo takich turystów przypływa w okresie wakacyjnym. Chodzi o te duże statki przywożące po trzy tysiące turystów, którzy nie zdają sobie za bardzo sprawy, gdzie są.  Ich epizod na Svalbardzie trwa od ósmej do szesnastej i niekoniecznie mają ochotę uszanować wszystko, co tu zastaną.

Najbardziej przerażająca przygoda podczas wycieczki, jaka cię spotkała?

Jechałem skuterem w stronę Sassendalen. Osoba, która była przede mną, prawie się zatrzymała, bo miała jakiś kłopot. Musiałem gwałtownie zwolnić i ominąć drugi skuter. Miałem szczęście, że skuter nie rolował się na mnie tylko obok. Ta sytuacja mogła skończyć się naprawdę źle.

Zdjęcie: archiwum prywatne Sebastian Bach

Czy jest w niebie specjalne miejsce dla przewodników?

Jest to praca jak każda inna, ale wymaga dodatkowej wiedzy i umiejętności jej przekazania. Śmiejemy się, że dorośli są jak małe dzieci. Trzeba im wszystko pokazać, zapewnić, zaopiekować się.

Kontynuuj podróż:

Korekta: Monika Subda

CZYTAJ DALEJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *