Północ przemawiała do Wanny na długo, zanim skierowała w jej stronę nie tylko wzrok, ale i kroki. Jako taksówkarka z Tromsø często przewoziła traperów, którzy powróciwszy z polowań, opowiadali o Svalbardzie. „W ciągu dwóch-trzech dni zostałam przerobiona z taksówkarki w Tromsø na traperkę w drodze na Svalbard na pokładzie Maiblomsten”, napisała w dzienniku. Relację ze swojego pobytu na archipelagu Wanny Woldstad opublikowała w 1956 roku. Niemalże dwadzieścia lat po powrocie na ląd.
To co mi opowiadali, nie było tylko bajkami o słońcu. Słyszałam o dniach i nocach niemal beznadziejnej walki o życie, gdy zamiecie śnieżne zaskakiwały traperów na otwartych równinach, a ciemność ogarniała nie tylko ich otoczenie, ale i wnętrze – dając im poczucie samotności, opuszczenia przez Boga i ludzi.
Wanny Woldstad

Wanny Woldstad: pierwsza traperka na Svalbardzie
Wanny wyruszyła na archipelag w 1932 roku. Przez pięć kolejnych sezonów zimowych, aż do 1937 roku zajmowała się polowaniem na lisy polarne, foki i niedźwiedzie. Towarzyszył jej doświadczony traper Anders Sæterdal. Woldstad nie tylko radziła sobie z trudami życia w Arktyce. Doskonale strzelała i brała aktywny udział w codziennych obowiązkach związanych z przetrwaniem. Nocą polarną zajmowała się wyrabianiem rękodzieła. Jedną z pamiatek, która po niej została jest ten zrobiony na szydełku obrus.

Wanny Woldstad w 1959 roku zmarła tragicznie w Sørkjosen potrącona przez autobus. Przeżyła pięć ekstremalnych zim w arktyce, mierząc się z jej najdzikszym obliczem, jednak to cywilizacja dokonała jej żywota.











cóż za odwaga