„Mieliśmy bliskie spotkanie z niedźwiedziami”. Meteorolog Katarzyna Kudłacz w rozmowie ze Stacji Polarnej w Hornsundzie

Meteorolog Katarzyna Kudłacz

Parę dni po naszej rozmowie białe niedźwiedzie zbliżyły się do hornsundzkiego domu. W ramach okien malowały się jak obrazy na tle spitsbergeńskiej tundry. To jednak nie było pierwsze bliskie spotkanie meteorolożki z tymi stworzeniami. Wracając z chaty traperskiej, spotkała jedno z nich. Przeładowała broń i wszczęła głośną rozmowę z kolegą. Niedźwiedź odwrócił się i uciekł. Nie miał ochoty na interakcję.

Katarzyna Kudłacz na podjęcie decyzji o rocznym wyjeździe do Stacji Polarnej w Hornsundzie miała zaledwie dwie godziny. Zaryzykowała i zdecydowała się dołączyć do grupy badaczy 46. Wyprawy Polarnej IGF PAN. Rozmawiamy o życiu w ciemności na odizolowanej stacji polarnej, zjawiskach meteorologicznych, pracy w miejscu, którego biała ciemność otula wszystko na kilka miesięcy oraz o przyjaźni z Arktyką, która stała się ukoronowaniem marzeń o bliskiej relacji z daleką północą.

W niezobowiązujących pogawędkach ludzie często sięgają po temat pogody. Jako meteorolog jesteś lepsza w te klocki?

Każda osoba zainteresowana pogodą, zmianami klimatu, tym co dzieje się w otoczeniu, może zgłębiać temat pogody. Nie wiem, czy mogłabym powiedzieć, że jestem lepsza w te klocki, bo nie chcę mówić, że ktoś jest lepszy bądź gorszy. Każdy z nas może czytać pogodę z chmur, mieć własną refleksję na temat tego, co dzieje się w środowisku naturalnym.

Masz za sobą zimę spędzoną na Stacji Polarnej w Hornsundzie. Jak adaptacja do ciągłej nocy wpłynęła na twoje samopoczucie?

Trzydziestego pierwszego października mieliśmy ostatni zachód słońca, a pierwszy wschód dwunastego lutego. Wtedy też oficjalnie zakończyliśmy etap nocy polarnej. Brak słońca i izolacja od świata na ograniczonej przestrzeni z grupką kilku osób oraz to, jak spędzę noc polarną, stanowiły największe obawy przed wyjazdem. Muszę przyznać, że miałam inne wyobrażenia na temat nocy polarnej. Myślałam, że jak trzydziestego pierwszego października zajdzie słońce, to będzie ciemno przez najbliższe cztery miesiące, a tak naprawdę nocy polarnej w takiej całkowitej ciemności zaznaliśmy około półtora miesiąca i dało się to wytrzymać. Zachowaliśmy odpowiednią rutynę dnia i cykl dobowy. Stałe godziny śniadań i obiadów. Oczywiście zażywaliśmy tony witaminy D i wspieraliśmy się nawzajem. Staraliśmy się wychodzić na zewnątrz i korzystać z dobrej pogody. U mnie ten okres ciemności wpłynął na wzmożoną senność i trochę mniejszą aktywność. Przykładowo, przez tydzień bardzo wiało, więc siedzieliśmy w stacji. Mamy tu bardzo dużo urozmaiceń, takich jak siłownia, piłkarzyki czy stół do ping-ponga, więc czas spędzony w stacji może być kreatywny.

Ostatni zachód Słońca w Hornsundzie
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz

Skoro jesteśmy już przy nocy polarnej, jak smakują skitury w blasku księżyca na Spitsbergenie?

Każde wyjście ze stacji w trakcie nocy polarnej było związane z badaniami. Wychodziliśmy na nie właśnie na skiturach. W trakcie zimy są one, poza skuterami oczywiście, najlepszym środkiem transportu. Zjeżdżanie na nartach w nocy z czołówkami to wspaniałe przeżycie. Oczywiście musimy mieć cały czas wzmożoną czujność ze względu na zagrożenie ze strony niedźwiedzi polarnych. Wychodzimy w teren z bronią, a to warunkuje, że człowiek nie może być bardzo rozproszony i cieszyć się wyłącznie zjazdem.

Zorza polarna Na Svalbardzie
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz

Świadomość, że niedźwiedź może pojawić się w ciemności, wpływała na zmysły? Jak to odczułaś?

Staramy się wybierać sprzyjające warunki pogodowe, jeżeli chodzi o wyjścia w teren. Tego dnia było bardzo cicho, niebo było bezchmurne, widać było gwiazdy i księżyc. Warto też podkreślić, że nie wychodzimy w teren sami, bo jest to zabronione. Osoby, które robiły pomiary, mogły zjechać na nartach, ale ktoś inny czuwał na skuterze, panował nad całą sytuacją. Każdy z nas miał ze sobą broń, sztucer i rakietnicę, więc czuliśmy się bezpiecznie.

Zaprzyjaźniłaś się z Arktyką?

Moja przyjaźń z krajami północy zaczęła się od Islandii. Latem 2017 roku udało nam się z bratem objechać całą wyspę. W planach mam zwiedzenie Wysp Owczych i Grenlandii. Przyjazd na Spitsbergen był dla mnie ukoronowaniem marzeń. Bardzo lubię surowe klimaty i niskie temperatury. Nie przepadam za upałami. Myślę, że będę wyjeżdżała stąd z ciężkim sercem. Mimo że zostały jeszcze dwa miesiące, kiedyś trzeba wrócić.

Izolacja od reszty świata wymaga silnego ducha zespołowego i współpracy. Jakie aktywności wspólnotowe, poza piłkarzykami i ping-pongiem, pomagają wam w utrzymaniu dobrej atmosfery wśród uczestników wyprawy?

Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu i mimo że jesteśmy razem 24 godziny na dobę, jeszcze się nie znudziliśmy, mamy o czym rozmawiać, mamy tematy do dyskusji. Oglądamy filmy, gramy w planszówki, angażujemy się w akcje pomocowe np. Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Staramy się celebrować urodziny i święta. Oprócz tego każdy z nas ma swoją przestrzeń. Mamy tu Internet, który w tym momencie jest bardzo dobry. Jeżeli ktoś chce, zawsze może porozmawiać z kimś bliskim z Polski. Czekamy na wiosenników, którzy niedługo przyjadą na stację i zostaną na dłużej. Izolacja i pobyt w gronie ośmiu osób już mija, ale był to naprawdę dobrze spędzony czas.

Rozmawiacie między sobą o zmianach klimatycznych?

Szczerze, nie przynosimy pracy do domu (śmiech). Tak na poważnie zawsze pod koniec miesiąca, kiedy jako meteorolodzy stacji tworzymy biuletyn miesięczny pogodowy, mamy pewne obserwacje i analizy dotyczące danych i tego, co dzieje się w Arktyce. Analizujemy pogodę w danym miesiącu i zestawiamy to z informacjami historycznymi.  Wydaje mi się, że każdy z nas ma refleksje na temat zmian klimatu, chociażby patrząc na najbliższy lodowiec Hansbreen, który znajduje się nieopodal stacji. Patrząc na zdjęcia archiwalne z 2018 roku widać, że znacznie się cofnął.

Lodowiec Hansbreen
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz

Powiedziałaś o porównywaniu danych z wynikami historycznymi. Współczesne różnią się bardzo od tych, które obserwowano kiedyś?

Ciągłość pomiarów meteorologicznych na stacji mamy od lat siedemdziesiątych, więc z danych można dużo wywnioskować. Tak jak mówiłam, tworzymy tak zwane biuletyny meteorologiczne miesięczne i roczne. Średnie wartości temperatury w lipcu i sierpniu to 6,5 oraz 6,3 stopnia Celsjusza. Porównując je z danymi archiwalnymi, lato było naprawdę bardzo ciepłe. Bywały momenty, że chodziliśmy w krótkich rękawkach. Jak na Arktykę jest to coś dotychczas niespotykanego. Jednak zmiany klimatyczne były zawsze i jest to naturalny proces. Może warto zaznaczyć, że w ostatnim stuleciu przyspieszyły z uwagi na czynniki antropogeniczne.

Kiedy jest przejrzyście, a niebo jest bezchmurne widać drobinki padających diamentów w powietrzu.

Obserwacje meteorologiczne w ekstremalnych warunkach polarnych są kluczowe dla zrozumienia globalnych zmian klimatycznych. Jakie ciekawe zjawiska pogodowe udało ci się zaobserwować podczas pracy na Svalbardzie?

Mamy bardzo dużo standardowych zjawisk pogodowych dla tych szerokości geograficznych. Zorze polarne, zamiecie śnieżne. Z ciekawszych zjawisk odnotowaliśmy opady pyłu diamentowego, tworzącego się podczas mroźnej pogody. Kiedy jest przejrzyście, a niebo jest bezchmurne widać drobinki padających diamentów w powietrzu. W Polsce udało mi się takie zjawisko zaobserwować tylko raz i to akurat w trakcie wykładu na studiach geograficznych.

Rutynowe obserwacje są fundamentem badań polarnych. Jak wygląda twój typowy dzień pracy na stacji i jakie procedury są najbardziej czasochłonne? Tadeusz Makarewicz w 1957 roku podczas wyprawy założycielskiej wychodził na zewnątrz, by spisać parametry z urządzeń, co kilka godzin, niezależnie od pory dnia czy nocy. Czy to się zmieniło?

W trakcie wyprawy jest trójka meteorologów. Dyżury odbywają się na zmianę co trzy dni i trwają dwadzieścia cztery godziny. Przynależymy do sieci stacji norweskich, gdzie przesyłamy dane. Obserwacje dzielimy na bezpośrednie i pośrednie. Obserwacja bezpośrednia jest wtedy, kiedy na zewnątrz analizujemy na przykład wysokość podstawy chmur, sprawdzamy, jaka jest widzialność i czy pojawił się opad. Wracając do środka, do naszego biura meteo, musimy przygotować tzw. depeszę SYNOP, zawierającą dane dotyczące  zachmurzenia, opadów atmosferycznych czy innych zjawisk pogodowych. Jest to stosunkowo łatwe, ponieważ dysponujemy siecią różnych aparatur, które takie dane gromadzą. Tak przygotowaną depeszę wysyłamy do Norwegii.

Praca w stacji polarnej wpłynęła na twoje postrzeganie życia?

Jeszcze bardziej wzmogła szacunek do natury. Mam takie spostrzeżenie, że to my jesteśmy tu gośćmi i  musimy się dostosować. Szanując to, co jest na zewnątrz, dostajemy naprawdę fantastyczne widoki, krajobrazy. Natura może zaoferować wszystko, czego żyjąc w mieście można nie docenić.

Pełniąc tzw. dyżur stacyjny, zauważyłam trzy niedźwiedzie, zaglądające z wielkim zainteresowaniem w nasze okna w przestrzeni wspólnej. Natychmiast zaalarmowałam całą stację. Wydarzenie to było dość fascynujące, ale również pełne grozy.

27 lutego obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Niedźwiedzia Polarnego. Od początku waszej wyprawy, czyli od 14 czerwca 2023 r., odnotowaliście ponad dwadzieścia niedźwiedzi polarnych, które przybyły w odwiedziny do Hornsundu. Czy te spotkania wpłynęły na ciebie szczególnie? Możesz o nich opowiedzieć?

W okolicach stacji bytuje rodzina niedźwiedzi, matka z  dwójką młodych. Interesują się naszymi sprzętami, podkradają części aparatur lub po prostu się bawią. Są ciekawskie i bardzo mądre, ale też bardzo płochliwe, jeśli widzą, że coś się dzieje, nie wchodzą w żadne interakcje. Niedawno mieliśmy nietypowe spotkanie. Pełniąc tzw. dyżur stacyjny, zauważyłam trzy niedźwiedzie, zaglądające z wielkim zainteresowaniem w nasze okna w przestrzeni wspólnej. Natychmiast zaalarmowałam całą stację. Wydarzenie to było dość fascynujące, ale również pełne grozy. Niedźwiedzie nie były agresywne, jednak postanowiliśmy je odstraszyć hałasem i wystrzałem z rakietnicy. Po naszej interwencji odeszły w swoją stronę. Latem również miałam bliskie spotkanie z niedźwiedziem. Wyszedł naprzeciwko, kiedy wracałam z kolegą z domku traperskiego. Zachowaliśmy czujność, ale musieliśmy przeładować broń, żeby być w pogotowiu. Nie wiedzieliśmy, jak niedźwiedź zareaguje. Zaczęliśmy bardzo głośno rozmawiać, głośno się zachowywać. Niedźwiedź odwrócił się i uciekł. Na takie sytuacje trzeba być tutaj przygotowanym.

Wizyta niedźwiedzi w Hornsundzie
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz

Jak wyglądają domki traperskie od środka? Można do nich wejść, ażeby się schronić, ale czy trzeba w nich przestrzegać specjalnych zasad?

Nieopodal nas, około dziesięciu kilometrów stąd, znajduje się Hyttevika, która jest bardzo minimalistycznie urządzona. Są w niej prycze i koza do rozpalenia ognia. Rzeczy jest mało i wszystko wygląda prowizorycznie. Spędzając noc w takiej chacie, można zaznać bliskiego kontaktu z przyrodą i poczuć się jak prawdziwi traperzy.

W jaki sposób zmiany klimatu wpływają na ekstremalne zjawiska pogodowe?

W ostatnich latach zjawiska ekstremalne w skali globalnej są bardziej wzmożone i intensywne. Trzeba jednak uwzględnić fakt, że w poprzednim wieku nie były one aż tak dobrze udokumentowane. Jest zatem pytanie, czy coś, co obserwujemy obecnie, może zawsze było standardowe, ale z uwagi na brak dokumentacji o tym nie wiemy. Klimat się zmienia i to jest naturalne. W ostatnim stuleciu te zmiany są dotkliwsze i szybsze, ponieważ mamy do czynienia z czynnikami antropogenicznymi. Spalamy więcej paliw kopalnych. To wszystko oddziałuje na podniesienie się temperatury w skali globalnej. Na stacji jestem obserwatorem meteorologicznym, a nie klimatologiem, więc polemikę na temat zmian klimatu w skali globalnej zostawiam ekspertom.

HISTORIA
„Śmierć jest w każdym sęku tych zszarzałych desek”. Tajemnicza historia Szwedzkiego Domu
Full 2
podróże
Serce Svalbardu. 10 miejsc, które warto odwiedzić w Longyearbyen
Full 2
Full 3
Kultura
„Muszę się przemieszczać, być w drodze”. Leszek Nord o poetyce Arktyki i słowach z domu lodowców
Full 3
previous arrow
next arrow

Jak wyglądała twoja droga do Hornsundu?

Studiowałam geografię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zawsze chciałam wyjechać na stację polarną, wziąć udział w wyprawie. Kilka lat temu pierwszy raz aplikowałam na wyprawę do Hornsundu. Później na wyprawę do Antarktyki. Nikt się do mnie nie odezwał, ale uznałam, że do trzech razy sztuka. Spróbowałam jeszcze raz. Nie chciałam jechać na cały rok, ale na trzy miesiące, a także nie w funkcji meteorologa, choć miałam takie kwalifikacje. Zgłosiłam się na stanowisko asystenta terenowego, bo tylko to stanowisko jest trzymiesięczne. Na rozmowie kwalifikacyjnej kierownik wyprawy, patrząc w moje CV, stwierdził, że nadawałabym się na stanowisko meteorologa. Pamiętam, że będąc w mojej ówczesnej pracy, odebrałam telefon od kierownika wyprawy, który powiedział, że ma dla mnie propozycję całoroczną. Zapytałam, ile mam czasu na podjęcie decyzji. Odpowiedział, że dwie godziny. Stwierdziłam, że życie jest po to, żeby ryzykować i z niego korzystać (śmiech).

Meteorolog Katarzyna Kudłacz na Spitsbergenie
Zdjęcie: Mateusz Gruszka

Każda pasja prędzej czy później generuje marzenia. Mogłabyś podzielić się swoimi marzeniami zawodowymi? Gdzie chciałabyś być, co zobaczyć, na jakie pytania odpowiedzieć?

Bardzo chciałabym związać się w pracy z zagadnieniami  geograficznymi. Może udałoby się połączyć geografię społeczno-ekonomiczną z aspektami przyrodniczymi i zajmować się chociażby adaptacją, mitygacją do zmian klimatu w skali lokalnej. Nie wykluczam, że mogę robić też całkowicie inne rzeczy. Może otworzę wypożyczalnię nart skiturowych, kto wie (śmiech).

Wychodząc na pięćsetmetrowy szczyt znajdujący się w okolicach stacji, widzi się bezkres lodowców ciągnących się ponad horyzont. Zapiera to dech w piersiach.

Czy z perspektywy geograficznej możesz opowiedzieć o okolicach stacji?

Nawiązując do wyglądu Svalbardu, są to typowe warunki polarne. Jest to surowy klimat, w którym nie ma wysokich drzew, za to rosną te niskie, karłowate. Mamy tu góry, morze, lodowce, więc wszystko to, co jest charakterystyczne dla tych szerokości geograficznych. Krajobraz jest surowy i nieodkryty, ale bardzo zachęcający. Wychodząc na pięćsetmetrowy szczyt znajdujący się w okolicach stacji, widzi się bezkres lodowców ciągnących się ponad horyzont. Zapiera to dech w piersiach.

Meteorolog Katarzyna Kudłacz w jaskini lodowej na Spitsbergenie
Zdjęcie: Klaudia Bartoń

Mówi się, że nisko latające jaskółki zwiastują deszcz, ale takich mechanizmów w przyrodzie na pewno jest dużo więcej, czy podzielisz się jakimś ekskluzywnym przykładem?

Bardzo dużo można wyczytać z chmur. Na przykład z tych, które najczęściej wyglądają jak na rysunkach dzieci. Są kłębiaste i bardzo ładne. To tak zwane Cumulusy, które oznaczają piękną pogodę. Innym takim przykładem są chmury wysokiego rzędu, Cirrusy, czyli cienkie i wysoko położone pojedyncze pasma. One oznaczają utrzymanie się dobrej pogody. Kolejnym przykładem mogą być chmury, które zasłaniają szczyty i są bardzo nisko położone. Stratusy sprawiają wrażenie mgły. One na przykład mogą sugerować, że wystąpi mżawka.

Lisy polarne
Zdjęcie: Katarzyna Kudłacz

Jak traktować zapowiedzi pogodowe? Jak rzucanie słów na wiatr, czy może jednak pogodę naprawdę da się przewidzieć?

Modele, które są obecnie tworzone na podstawie danych meteorologicznych, są trafne. Trzeba jednak brać pod uwagę, że najbardziej prawdopodobna pogoda, która może się wydarzyć to ta krótkoterminowa (na dwa, trzy dni do przodu). Wydaje mi się, że nauka poszła na tyle do przodu, że można założyć pewne prawdopodobieństwo i jemu zaufać.

Hornsundzki dom zaplanował dla ciebie specjalne przygody? Przeżyłaś coś, co szczególnie zapadło ci w pamięć?

Spotkania z niedźwiedziami, zorze polarne, próbowanie nowych rzeczy, takich jak jazda na skuterze, serwisowanie nart, czy prowadzenie łódki pod czujnym okiem osób, które taką łodzią mogą sterować. Pływaliśmy kajakiem po fiordzie blisko stacji i okazało się, że w niedalekiej odległości od nas pływa stado białuch arktycznych. Fenomenalne uczucie wiedzieć, że są na wyciągnięcie ręki. Widok morsa, który wyleguje się na krze. Większość ludzi nie będzie w stanie tego zaobserwować, bo nie mają takiej możliwości, a my dostaliśmy kupon od losu. Możemy pracować w pięknych warunkach i tego wszystkiego doświadczać.

Korekta: Monika Subda

Autor zdjęcia głównego: Łukasz Kreft

Kontynuuj podróż:

CZYTAJ DALEJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *