Niezwykła kawiarnia na północnym krańcu świata. Martin Fiala o Café Huskies w Longyearbyen

Cafe Huskies

English version below

Na odległej, lodowej pustyni Svalbardu, w miejscowości Longyearbyen, znajduje się Café Huskies, kawiarnia, która jest prawdziwym klejnotem wśród arktycznych atrakcji. To unikatowe miejsce powstało z myślą, by oferować gościom niezapomniane doświadczenie. Każdy detal – od wystroju wnętrza, mającego kojarzyć się z przytulnym, domowym salonem; przez różnorodne menu i ofertę pamiątek, aż po obecność przyjaznych czworonogów – został starannie dopracowany, aby odzwierciedlać ducha Svalbardu. Café Huskies to nie tylko kawiarnia, ale także społeczne centrum, łączące miłośników zwierząt i majestatycznej Północy. Martin Fiala, jeden z pomysłodawców i założycieli lokalu, opowiedział o wyzwaniach, towarzyszących temu projektowi; istotnych zasadach funkcjonowania kawiarni, a także o pracy z psami husky, które są duszą tego urokliwego miejsca.

Café Huskies działa w Longyearbyen od 30 kwietnia 2022 roku. Opowiedz proszę, kto stoi za tym pomysłem i co was zaskoczyło najbardziej podczas jego realizacji?

Lokal stał się dostępny w mieście, a Kristina i Nicola wpadły na pomysł założenia sklepu lub kawiarni, gdzie mogłyby sprzedawać swoje robótki ręczne. Zasugerowałem, częściowo żartem, ponieważ koty nie są dozwolone na wyspie, żeby zrobić z niej kawiarnię z psami husky, aby było to coś innego i wyróżniającego się. Krótko później do pomocy przy uruchomieniu dołączyła Iris. Pomysł polegał na stworzeniu przytulnego miejsca, jak miejski salon, gdzie ludzie mogliby przyjść i zrelaksować się. Celem jest obsługa zarówno odwiedzających Longyearbyen, jak i mieszkańców miasta. Odwiedzającym staramy się zapewnić unikatowe miejsce i doświadczenie. Miejsce do przytulania się z psami dla tych, którzy chcą to robić w pomieszczeniu (w mieście nie ma wielu miejsc ani atrakcji w pomieszczeniach, które wymagałyby niewielkiego wysiłku fizycznego) oraz gdzie mogą znaleźć pamiątki wykonane przez lokalnych twórców. Mieszkańcom miasta chcemy zaoferować alternatywę dla zwykłych pubów i restauracji, miejsce spotkań, gdzie nie trzeba pić piwa i gdzie można znaleźć inne jedzenie, ciasta czy napoje niż zwykle. To małe miasto, więc kiedy tu dłużej mieszkasz, naprawdę zaczynasz tęsknić za większą różnorodnością. Jako właściciele, chcieliśmy stworzyć własne miejsce pracy, gdzie moglibyśmy tworzyć i sprzedawać nasze prace i projekty, a także mieć przestrzeń, gdzie moglibyśmy spędzać czas z przyjaciółmi i organizować wydarzenia, które przyciągną i pozwolą poznać interesujących ludzi. Do tej pory nie mieliśmy zbyt wiele czasu na to ostatnie, ponieważ okazuje się, że uruchomienie i prowadzenie kawiarni jest dość zajmujące i czasochłonne.

Cafe Huskies
Kristina, Nicola, Tequila i Martin. Prywatne archiwum Martin Fiala

Co nas zaskoczyło na początku, to jak szybko wszystko się rozwinęło. Otworzyliśmy się dokładnie w środku letniego sezonu, i kiedy dopiero zaczynaliśmy rozeznawać się, jak zacząć faktycznie prowadzić to miejsce, już mieliśmy do czynienia z problemami skalowania z powodu wysokiego popytu latem. To była miła niespodzianka, ale z pewnością przyniosła ze sobą wiele wyzwań.

Mieliście jakieś obawy przed otwarciem? Jak na pomysł stworzenia takiego miejsca zareagowali mieszkańcy?

Myślę, że można śmiało powiedzieć, że nie mieliśmy zbyt dużego pojęcia, na co się właściwie piszemy. To było pewnego rodzaju zaletą, ponieważ nasza zupełna niewiedza pozwoliła nam po prostu zaryzykować, bez bycia hamowanymi przez przewidywanie wszystkich dużych i małych przeszkód oraz problemów, które musieliśmy rozwiązywać po drodze. Naszą główną obawą na początku było to, czy ktokolwiek faktycznie przyjdzie i zainteresuje się miejscem. Na szczęście okazało się, że to nie był problem, przynajmniej w sezonie letnim. Sezon polarnej nocy jest jednak inny, jest znacznie spokojniejszy, co przynosi ze sobą bardziej przewidywalne wyzwania.

Recepcja w mieście była bardzo pozytywna. Otrzymaliśmy wiele świetnych i bardzo zachęcających opinii. Kiedy pracujesz nad tym projektem dzień w dzień – przez ostatnie dwa lata pochłonął większość naszego czasu – miło jest usłyszeć, że ludzie to doceniają. To naprawdę sprawia, że całe przedsięwzięcie wydaje się wartościowe i to właśnie pozwala ci kontynuować pracę.

Jak wyglądał proces wybierania odpowiednich psów do „pracy” w kawiarni?

Zawsze dbamy o to, aby wybierać spokojne, przyjazne psy, które dogadują się z ludźmi, a także między sobą. To naprawdę kluczowe, musimy absolutnie upewnić się, że nie ma szans, by psy walczyły ze sobą lub zraniły kogoś. Niektóre psy należą do właścicieli, więc naturalnie najczęściej przebywają w kawiarni i są z nią bardzo zaznajomione, traktują ją jak swój własny salon. Inne psy zwykle należą do przyjaciół z miasta lub naszych kolegów z innych prac. Czasami mieszkaniec, który często odwiedza naszą kawiarnię, ma psa i pyta, czy może go tam przyprowadzić. Bywa z tym zatem różnie, ale zasadniczo zawsze pochodzą od osób, które dobrze znamy.

Kiedy mamy nowego psa, dajemy mu trochę czasu, aby poznał miejsce. Czasami prosimy właściciela, żeby przyszedł i został z nim pierwszych kilka razy, aby ten mógł przyzwyczaić się do kawiarni. I wprowadzamy je pojedynczo do innych psów, by dowiedzieć się, z kim się dogadują, a z kim nie.

Ile psów z wami współpracuje?

Przez większość dni mamy w kawiarni jednocześnie dwa, czasami trzy psy. To małe miejsce, zatem więcej niż tyle mogłoby wprowadzić trochę chaosu. Zwykle psy rotujemy w połowie dnia z innymi psami, aby przebywanie w kawiarni nie było dla nich zbyt długie i przytłaczające. Całkowita liczba psów również zmienia się co jakiś czas, obecnie mamy około 12 psów, które regularnie przychodzą do kawiarni.

Psy, choć uwielbiają kontakt z ludźmi, od czasu do czasu potrzebują odpocząć. Wspomniałeś, że w Café Huskies psy pracują na różne zmiany. Jak przygotowywany jest ich grafik?

Prowadzimy harmonogram, w którym notujemy, które psy możemy ze sobą zestawić oraz które dni spędzają w kawiarni. Staramy się, aby każdy pies był tam tylko przez połowę dnia – szczególnie w przypadku ruchliwych dni w pełni sezonu – aby nie znudziły się miejscem i ludźmi. Niektóre psy należą do nas, właścicieli; częściej przebywają w kawiarni, ale po prostu ma to większy sens, aby były z nami w pracy, zamiast trzymać je w domu same. W każdym razie i tak traktują to miejsce jak swój dom.
Podczas ich „zmiany w pracy” jeden z nas wyprowadza je regularnie na spacery. Jest też małe zaplecze, z kącikiem obok toalet oraz biuro z kanapą, więc gdy psy zmęczą się tłumem, mogą same udać się do cichszego miejsca przy toaletach lub odpocząć w tylnym biurze.

Czy do waszej kawiarni można wejść z własnym psem?

Nie. Ponieważ wkładamy dużo wysiłku w dobranie odpowiednich psów, naprawdę ważne jest, aby ludzie nie przychodzili ze swoimi własnymi psami, ponieważ nie mielibyśmy pojęcia, jak mogłyby one zareagować na siebie nawzajem. Psy pracujące w naszej kawiarni również traktują to miejsce jako swoje i mogą być dość terytorialne, więc zazwyczaj nie są zadowolone z pojawienia się przypadkowego psa.
Co zabawne, nasze psy również wyraźnie rozumieją różnicę między główną przestrzenią kawiarni jako publiczną, a tylnym biurem jako prywatnym miejscem. Na przykład, chociaż nasze psy generalnie tolerują nowego psa w głównej sali, są bardzo opiekuńcze wobec tylnego biura i nie pozwalają tam wejść obcym psom, chyba że dobrze je znają.

Czy zdarza się, że goście dokarmiają psy podczas swoich wizyt w kawiarni?

Prosimy wszystkich gości, aby nie karmili psów. Po pierwsze, byłoby niemożliwe śledzenie, co i ile jedzą. Poza tym wiele naszych psów ma różne potrzeby żywieniowe, więc naprawdę musimy kontrolować, co im dajemy i kiedy.

O jakich najważniejszych zasadach powinni pamiętać turyści, którzy odwiedzają Café Huskies?

Zgodnie z tradycją Longyearbyen z czasów wydobycia węgla, prosimy wszystkich gości o zdejmowanie butów. To również sprawia, że kawiarnia jest czystsza i przytulniejsza, nadając jej atmosferę salonu, a goście nie muszą się martwić, jeśli chcą się przytulić do psa na podłodze, co zresztą wielu ludzi robi.
Odwiedzający są mile widziani i zachęcani do interakcji z psami, przytulania się do nich czy robienia zdjęć. Prosimy jednak wszystkich o zwracanie uwagi na nasze psy i dawanie im przestrzeni, jeśli widać, że są zmęczone lub zirytowane. Ogólnie nasze psy lubią interakcje z ludźmi, ale oczywiście, tak jak my, czasami są zmęczone lub po prostu nie w nastroju i potrzebują swojej przestrzeni. Dają to do zrozumienia, jeśli się na nie zwróci uwagę.

Podkreślamy również, że jeśli dzieci wchodzą w interakcję z psami, musi to zawsze odbywać się pod nadzorem dorosłego, z którym są. Jak można się spodziewać, psy nie lubią, gdy ktoś nagle do nich podbiega, krzyczy wokół nich, uderza w pysk, ciągnie za ogon itp. Dlatego ważne jest, aby dzieci były nadzorowane, że traktują psy z życzliwością i szacunkiem. Te rzeczy są jednak trudne do wytłumaczenia małym dzieciom, dlatego dla bezpieczeństwa zarówno maluchów, jak i naszych psów, prosimy odwiedzających, aby nie pozwolili małym dzieciom bawić się z psami.

Oczywiście wszyscy powinni czuć się swobodnie, aby rozmawiać także z nami, ludźmi. Jednym z powodów, dla których założyliśmy kawiarnię, było posiadanie przytulnego miejsca, gdzie możemy spędzać czas i spotykać fajnych ludzi. Większość z nas pracujących w kawiarni ma również inne prace na wyspie, więc znamy Svalbard dość dobrze, i zawsze jest przyjemnością wejść w interesującą rozmowę z kimś, kto przybywa do miasta.

W kawiarni można również kupić pamiątki, które są tworzone przez lokalnych artystów. Opowiedz proszę, co aktualnie znajduje się w ofercie sklepu?

Wszystko, co sprzedajemy w kawiarni, jest przynajmniej zaprojektowane, a w wielu przypadkach bezpośrednio wykonane przez mieszkańców miasta. To naprawdę jedyny rodzaj pamiątek, jakie chcemy sprzedawać; rękodzieła wykonane przez miejscowych, książki napisane przez ludzi, którzy tu mieszkają, i ogólnie przedmioty, które nie są rdzenne, ale naprawdę pochodzą ze Svalbardu i go reprezentują. Mamy kilka książek o Svalbardzie, lokalnie robione dzianinowe czapki, mydła, kilka pocztówek i kalendarzy od lokalnych fotografów, różnorodne przypinki i magnesy wykonane przez niektórych z nas… Nadal pracujemy nad poszerzeniem dostępnej oferty, więc mamy nadzieję, że w najbliższej przyszłości będziemy mieli jeszcze więcej fajnych rzeczy ze Svalbardu w ofercie.

Marta, która prowadzi na Instagramie profil @staffik.polarny, ma w menu swój produkt „Marta’s special”. Jaka jest historia tego produktu?

Marta jest naszą dobrą przyjaciółką, a kiedy przyszła w pierwszym dniu otwarcia – a nasz wybór kawy był jeszcze dość ograniczony – chciała mochę zrobioną na swój sposób. Tak też zrobiliśmy, i okazało się, że smakuje świetnie, więc dodaliśmy ją do menu i nazwa się przyjęła.

Praca tutaj wydaje się zajęciem marzeń. Dużo osób aplikuje do Waszej kawiarni?

Rzeczywiście otrzymujemy sporo aplikacji o pracę. Jesteśmy jednak bardzo małym miejscem, więc nie mamy możliwości zatrudnienia zbyt wielu pracowników. Przez cały rok pracuje u nas kilka osób, a latem zatrudniamy jedną lub dwie osoby, aby pomogły nam w pełni sezonu.

Co sądzicie o wzroście turystyki na wyspie?

To skomplikowana sprawa i dość duży temat. Rosnąca liczba osób odwiedzających Svalbard oczywiście wpływa na wyspę, a obecnie trwają dyskusje nad zaostrzeniem różnych regulacji, częściowo ze względu na środowisko. Z drugiej strony, nasza kawiarnia – podobnie jak wiele innych przedsiębiorstw na wyspie – opiera się na turystyce, jest to kluczowy element naszego funkcjonowania. Podobnie, miasto Longyearbyen jest bardzo ekscytującym i tętniącym życiem miejscem, biorąc pod uwagę jego mały rozmiar – i można by powiedzieć, że bogata oferta kulturowa i fascynująca mieszanka ludzi, którzy tam są – to w dużej mierze efekt wzrostu turystyki na Svalbardzie w ciągu ostatnich lat.

Martin Fiala: Po ukończeniu Architektury i Urbanistyki w Holandii wyjechał na Svalbard, aby podjąć tymczasową pracę w czasie sezonu letniego. „Pierwszą rzeczą, którą odnotowałem, widząc góry wokół mnie, było to, że jeden sezon nie będzie wystarczający. Po kilku kolejnych krótkich wizytach ostatecznie przeprowadziłem się tam na początku 2018 roku. Od tego czasu pracuję jako przewodnik, a Tequila towarzyszy mi w większości wypraw”. Dwa lata temu Martin Fiala założył z grupą przyjaciół Café Huskies. O Svalbardzie mówi: „To piękne miejsce, w którym nie da się nudzić”.

Extraordinary Café at the Edge of the World: A Conversation with Martin Fiala about Café Huskies

In the remote, icy wilderness of Svalbard, in the town of Longyearbyen, lies Café Huskies, a coffeeshop and social hub for animal lovers and admirers of the majestic North that offers a truly unique and unforgettable experience in the middle of the Arctic. Every detail within – from the interior decor, designed to evoke the feeling of a cozy, homely living room; through the diverse menu and souvenir offerings; to the presence of friendly four-legged friends – has been meticulously crafted to reflect the spirit of Svalbard. Martin Fiala, one of the visionaries and founders of the establishment, spoke about the challenges accompanying this project, the essential principles of the café’s operation, and his work with the huskies that give the café its name, which are the soul of this charming place.

Café Huskies has been operating in Longyearbyen since April 30, 2022. Can you tell us who is behind this idea and what surprised you the most at the beginning?

A place became available in town, and Kristina and Nicola had the idea of starting a shop or cafe to sell their knitting. I suggested, partly as a joke since cats are not allowed on the island, to make it a husky cafe, so that it’s something different and stands out. A short while later Iris came on board to help with the setup. The idea was to create a cozy place, like an urban living room, where people could come and relax. The aim is to serve both the visitors of Longyearbyen as well as the locals in town. For the visitors we try to give them a unique place and experience, a place to cuddle with dogs for those who want to do it indoors (there are not many low-physical level, indoor places or activities for visitors in town) and where they can find souvenirs made my locals. For the locals in town we aim to give them an alternative to the usual pubs and restaurants, so to have a place to meet where you don’t need to get a beer, and where you can find some different food, pastries, or drinks than usual. It’s a small town so when you live here longer you really start to crave some more variety. For ourselves as owners, we wanted to create our own workplace, and one where we could create and sell our own work and designs, and also have a place where we could hang out with friends and organize events to attract and meet interesting people. We haven’t had much time for the latter yet, turns out starting and running a cafe is pretty busy and time-consuming.

Cafe Huskies
Kristina, Nicola, Tequila and Martin. Martin Fiala’s private archive

What surprised us in the beginning was how quickly things took off. We ended up opening right into the summer high season, and just as we were barely getting our heads around starting to actually run the place, we were already dealing with scaling issues due to the high demand in summer. It was a pleasant surprise for sure, but it definitely brought with it a lot of challenges right away.

Did you have any concerns before opening? How did the residents react to the idea of creating such a place?

I think it’s safe to say we didn’t really have much of a clue about what we were getting ourselves into. This was sort of an advantage, because our complete ignorance allowed us to just go for it, without being hampered by the foresight of all the big and small obstacles and problems we were going to have to troubleshoot along the way. Our main concern really – at the start – was if anybody would actually come and be interested in the place. Fortunately that turned out to not be an issue, at least in the high season. The polar night season is a different story though, it’s much quieter and so that brings with it more predictable challenges.

The reception in town was very positive. We’ve had some great and very encouraging feedback. Which is nice to hear; when you’re working away on this project day in day out – it has swallowed up most of our time in the past two years – it’s nice to hear that people appreciate it. That really makes the whole thing feel worthwhile, and is what keeps you going at the end of the day.

What was the process of choosing the right dogs to „work” in the cafe?

We always make sure we pick calm, friendly dogs, that get along with people and also with each other. This is really crucial, we absolutely need to make sure there is no chance the dogs would fight with each other or injure anyone. Some of the dogs are the owners’, so naturally they tend to be in the cafe the most, and are also very familiar with it, they treat it like its their own living room. Other dogs usually belong to friends from town or our colleagues from our other jobs. Sometimes a local that visits our cafe often has a dog and will ask if they can have them there as well. So it varies, but basically it’s always from people we know quite well.

When we get a new dog in, we give them some time to get to know the place. Sometimes we ask the owner to come in and stay with them the first few times, so that they can get used to the cafe. And we introduce them one by one to the other dogs, to find out who they get along with and who not.

How many dogs work with you?

On most days we have two, sometimes three dogs at the cafe at any one time. It’s a small place so more than that would get a bit chaotic. They usually rotate halfway through the day with other dogs, so that it doesn’t get too long and overwhelming for them. The total amount of dogs also varies over time, at the moment we have about 12 dogs that come to the cafe regularly.

Dogs, although they love contact with people, need to rest from time to time. Do the dogs at Café Huskies work different shifts? How is their schedule prepared?

We keep a dog schedule where we note down which dogs we can pair with each other, and which days they are at the cafe. We try to have each dog there for only half the day – especially if it’s a busy day during the high season – so that they don’t get too tired of the place and people. Some of the dogs belong to us owners; they tend to be there more often, but it just makes more sense to have them with us at work rather than keeping them at home alone. And in any case they treat the place like their home anyway.

During their ‘working shift’ one of us there will take them out for regular walks. There is also a small back room, with a corner near the toilets, and then an office with a couch, so if the dogs get tired of the crowd they can go themselves to the quieter place by the toilets, or take a break in the back office.

Can guests enter your cafe with their own dogs?

No. Since we put a lot of effort into making sure we match up the dogs well, it’s really important that people don’t come in with their own dogs, since we’d have no idea how they would react with each other. The dogs that work in our cafe also see the place as theirs, and they can be quite territorial, so they tend to not be very happy with a random dog showing up.

What’s funny is our dogs also clearly understand the difference between the main cafe space as being public, and the back office as being a private space. For instance while our dogs can generally tolerate a new dog in the main room, they are very protective of the back office, and don’t let them in there unless they know them well.

Do guests ever feed the dogs during their visits to the cafe?

We ask all guests to not feed the dogs. For one thing, it would be impossible to keep track how what and how much they are eating. Also a lot of our dogs have various dietary needs so we really need to keep track of what we feed them and when.

What are the most important rules that tourists visiting Café Huskies should remember?

In keeping with Longyearbyen tradition from the coal mining days, we ask all the guests to take their shoes off. This also keeps the cafe cleaner and much cosier, adding to that living room vibe, and you don’t have to worry so much if you want to cuddle with a dog on the floor, which many people do.
Visitors are welcome and encouraged to interact with the dogs, cuddle them or take photos. We do ask everyone though to be mindful of our dogs and to give them space if they see that they are getting tired or annoyed. Generally our dogs like interacting with people, but of course just like people, sometimes they are tired or just not in the mood and need their space, and they will let you know if you pay attention to them.

We also stress that if children interact with the dogs, it has to always be under the supervision of the adult they are with. Unsurprisinly, the dogs don’t like it if someone runs up to them suddenly, yells around them, or pokes them in the face, pulls their tail and so on. So it’s important that children are supervised to ensure they treat the dogs with kindness and respect. These things are difficult to explain to toddlers however, and so for the safety of both toddlers and our dogs, we do ask visitors to not let toddlers play with the dogs.

Of course everyone should feel free to chat with us humans as well, one of the reasons we started the cafe was to have a cosy place where we can hang out and meet cool people. Most of us working at the cafe also have other jobs on the island, and so we know Svalbard quite well, and it’s always a pleasure to get into an interesting conversation with whoever is passing through town.

In the cafe, you can also buy souvenirs that are created by local artists. Can you tell us what is currently on offer in the shop?

Everything we sell at the cafe is at least designed, and in many cases directly made, by locals in town. That’s really the only kind of souvenirs we want to sell; handicrafts made by locals in town, books written by the people who live here, and in general items which are not generic but really represent and come from Svalbard.

We have some books about Svalbard, locally-made knitted hats, soaps, some postcards and calendars from local photographers, a variety of pins and magnets made by some of us there… We’re still working on expanding what’s available, so hopefully in the near future we will have even more cool things from Svalbard on offer.

Marta, known from her @staffik.polarny profile on Instagram, has her product „Marta’s special” on the menu. What is the story behind this product?

Marta is a good friend of ours, and when she came in on the first day we opened – and our selection of coffee was still pretty limited – she wanted a mocha done her own way. So we did, and it turned out to taste great, so we added it to the menu, and the name stuck.

Working here seems like a dream job. Do a lot of people apply to your cafe?

We do tend to get a lot of job applications. We are a very small place though so we don’t have the capacity to employ too many people. There are a few of us working year-round, and in the summer time we take on one or two people to help us with the high season.

What do you think about the increase in tourism on the island?

Well it’s a mixed bag, and quite a big topic. The growing number of people visiting Svalbard has of course an impact on the island, and there are currently discussions to tighten various regulations, in part for the sake of the environment. On the other hand, our cafe – like many other businesses on the island – relies on tourism, it’s a vital part of us being able to operate. Similarly, the town of Longyearbyen is a very exciting and vibrant place considering it’s small size – and it could be said that the rich amount of culture on offer, and fascinating mix of people there – is largely a product of the growth of tourism on Svalbard over the past years.

Martin Fiala: After completing Architecture and Urbanism in the Netherlands, he moved to Svalbard for a temporary job during the summer season. “First thing I realised when I saw the mountains around me was that one season wasn’t going to be enough. After a few more short visits I eventually moved up here in early 2018. I’ve been working here as guide since, with Tequila joining me on most of my trips”. Two years ago, Martin Fiala and a group of friends founded Café Huskies. About Svalbard, he says: “It’s a beautiful place, you definitely don’t get bored up here”.

Kontynuuj podróż / Continue your journey:

Zdjęcia: Małgorzata Rosiak/ Martin Fiala’s private archive

CZYTAJ DALEJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *